czwartek, 18 września 2014

Warszawscy rzemieślnicy okiem badaczki



W 1984 roku, na warszawskim Starym Mieście było 3455 zarejestrowanych warsztatów. Natomiast dziś jest ich jedynie 85 – pisze Sonia Szostak w felietonie dla Warsztatu Warszawskiego.


Stworzenie mapy warszawskich rzemieślników to wspaniały pomysł! Warto to zrobić zanim będzie za późno.  Warsztaty rzemieślnicze - te małe, przybrudzone kurzem, pełne starych maszyn znikają z przestrzeni miasta w zawrotnym tempie. Pamiętam stary warsztat gorseciarski na ulicy Żurawiej. Na wystawie duże lustra, dwa manekiny, wazon ze sztucznymi kwiatami  i wygrawerowany złotymi literami napis „Zapraszamy”. Dziś w centrum Warszawy nie ma już miejsca dla rzemieślników. Niektórzy jeszcze się trzymają, ale nie jest im łatwo.

Zmiany po 1989 roku sprawiły, że sytuacja rzemieślnika stała się niepewna. W walce przeciw monopolistycznej konkurencji sam rzuca swą stawkę w grze przeciw gigantom, podczas gdy dotąd zwykł walczyć z równymi - czytamy w znanej książce Ericha Fromma pt. „Ucieczka od Wolności”. To stwierdzenie ma w sobie wiele prawdy. Pojawienie się międzynarodowych koncernów odzieżowych i wzrost importu taniego towaru z Krajów Trzeciego Świata postawiła rzemieślników przed koniecznością zredefiniowania swojej pozycji na rynku. Szewc z Żoliborza, Pan Jacek odczuwa to na własnej skórze: W wiek tandety weszliśmy. Już nie liczą się umiejętności i jakość tylko szybko i tanio. Przy takiej konkurencji ze strony Chin, jakie szanse ma rzemieślnik?

Cena butów wyprodukowanego w Chinach bywa 100-krotnie niższa niż cena wyprodukowanego towaru u rzemieślnika. Międzynarodowe koncerny odzieżowo-obuwnicze oraz supermarkety, wprowadziły na rynek ogromne ilości tanich towarów. Ludzie nauczyli się, że mogą kupować coraz więcej, coraz tańszych produktów. Prawie nikt nie oddaje już pończoch do repasacji, nie szyje butów na miarę, nie zamawia ręcznie robionej bielizny. Dominujący trend w zachowaniach konsumenckich możemy nazwać „konsumpcją śmieciową”. Ludzie nie tylko kupują coraz więcej, coraz tańszych produktów, ale też coraz rzadziej  je naprawiają.

W 1984 roku w Cechu Krawców na warszawskim Starym Mieście było 3455 zarejestrowanych warsztatów. Natomiast dziś jest ich jedynie 85, większość zarejestrowanych rzemieślników ma ponad 70 lat. Tak duża zmiana częściowo wynika z tego, że po 1989 roku zniesiono obowiązek należenia do cechu. Ale inną ważną przyczyną jest brak nowych uczniów. W PRLu naturalną drogą dla rzemieślnika była nauka w szkole zawodowej, praktyka u mistrza, a następnie praca w warsztacie. Mistrzowie mogli w łatwy sposób pozyskiwać uczniów, którzy kończyli szkoły zawodowe i szukali miejsca na odbycie praktyki. Taki model opłacalny był też dla uczniów, ponieważ często dziedziczyli oni warsztat po swoim mistrzu. Dziś na skutek zmian w sferze edukacji (upadek szkół zawodowych i boom edukacyjny) jest bardzo mało chętnych na naukę zawodów rzemieślniczych. Chodzi tutaj o tzw. rzemiosło artystyczne, w którego skład wchodzi np. kaletnictwo czy szewstwo.

Z drugiej strony pojawił się nurt odwrotny. Istnieją konsumenci, którzy dążą do indywidualizacji i odrzucają konsumpcję masową. To właśnie oni wracają do rzemiosła i rękodzieła. W dzisiejszych czasach tylko wąska, wyselekcjonowana grupa konsumentów korzysta z usług rękodzielniczych, a rzemiosło, które do niedawna były masowe, w dzisiejszych czasach stały się niszowe.

Rzemieślnik walczy więc, ale jak tu walczyć z procesami na poziomie makroekonomicznym, mając do dyspozycji tylko własny warsztat i pracę swoich rąk? Rozbudzenie świadomości ludzi i zapoczątkowanie dyskusji  na ten temat może być  krokiem w kierunku ocalenia  warsztatów rzemieślniczych w Warszawie.





Sonia Szostak - Studentka Instytutu Socjologii UW. Pisze pracę magisterką o strategiach przetrwania rzemieślników na rynku pracy po 1989 roku. Przeprowadziła kilkadziesiąt wywiadów, głównie z krawcami, szewcami i kaletnikami. Uważa, że drobni przedsiębiorcy są potrzebni Warszawie i chciałaby by pozostali obecni w zmieniającej się przestrzeni miasta. W wolnych chwilach chodzi na jogę, czyta książki, robi zdjęcia i bawi się z dziećmi na Pradze Północ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz